Przychodzi taki moment w życiu kobiety w którym zauważa, że gdzieś po drodze, niepostrzeżenie, zaczęła siebie postrzegać inaczej. Przekroczenie pięćdziesiątki - złowrogiej i niegdyś odległej - powoduje niepokój, jakby coś właśnie zaczęło się kończyć. Słyszymy wtedy co wolno, czego nie wolno - broń Boże! - bo postarza, bo pogrubia, bo ta spódniczka już nie na ten wiek, bo ten ciuch to już tylko na stoisko vintage się nadaje. I te wszystkie dobre rady od świata każą dostosować się do jakichś zasad, jakichś reguł, jakichś prawd, którym się trzeba podporządkować. Bo to nieuchronne, bo to już nie ten wiek. A JA SIĘ NIE ZGADZAM! Cóż znaczy ta nieistniejąca granica między przed i po pięćdziesiątce? Przecież tego w ogóle nie ma, to jakaś myśl, której nadałyśmy moc, by nas gnębiła. To my decydujemy, co nam w duszy ma grać.
Ja, kobieta-fotografka, również przekraczam właśnie pięćdziesiątkę - tak, tą złowrogą, która niesie te wszystkie skojarzenia - i doskonale rozumiem wyzwania nas wszystkich w tym wieku. I te “zasady”, które nas mają wtedy niby obowiązywać. I mam wam coś do powiedzenia: zasady są od tego, by je łamać!
Dlaczego tak wiele kobiet staje właśnie przed moim obiektywem? Być może aby potwierdzić sobie, że przecież te reguły nie istnieją. Sesja kobieca, sesja sensualna, wyzwalają w kobiecie coś głębokiego, co często nie ma się jak zamanifestować w życiu codziennym. Kobiecość, zmysłowość, poczucie piękna i wartości, o tym jest ta opowieść, którą odkrywamy razem podczas sesji fotograficznej. Niby takie oczywiste i proste, a tak bardzo trudne. Być sobą i nie drżeć, być sobą i być piękną, być sobą i być właściwą, wolną, idealną kobietą. To pragnienie nie ma wieku, coraz częściej stają przed moim obiektywem cudowne kobiety po 50, ale i po 60, a również po 70! I to jest magia!
Zacytuję tu fantastyczną Asię, która niedawno już drugi raz zdecydowała się na bardzo kobiecą, sensualna sesję. Gdy wysłałam jej zupełnie surowe miniatury zdjęć do wyboru, zareagowała tak:
“Odpaliłam komp, obejrzałam i popłakałam się. Pierwszy raz ktoś mi mnie tak pokazał. To było jakby ktoś zmył ze mnie lata toksycznych związków, wymazał głęboko zakodowane wyobrażenie o samej sobie i rozbił kompleksy”.
Czy można coś jeszcze dodać? Może tylko tyle, że to, co odsłoniła w tej kobiecie nagle sensualna sesja, to jest właśnie obraz jej duszy,