Powrót

11 października 2019

Fotografia, która ratuje związek?

Czy zdjęcie pary to zamrożenie tych emocji, które są? Czy odmrożenie tych emocji, które były? Czy sesja pary odtwarza rzeczywistość? Czy w nią ingeruje?

Zaczęłam zadawać sobie te pytania obserwując kiedyś zupełnie spontaniczny proces zachodzący na moich oczach pomiędzy osobami, które fotografowałam. Właściwie to fotografowałam ją, a on tylko przywoził i odwoził ją do mnie na sesje. Więc ja do niego: chodź, dołącz, sfotografuję was razem. Trudno odmówić, w sumie, toteż nie oponował. O ile bywa, że taki pomysł wzbudza entuzjazm, tu jednak raczej wzbudzał opór – nie przed obiektywem, nie przed pozowaniem, tylko chyba przed pokazaniem bliskości, przed byciem w bliskości. Nieraz widziałam, jak para nie umie się już przytulać, i stawianie ich w takiej sytuacji ich krępuje i dosłownie męczy. Ale ja, podążając za intuicją, delikatnie i z wyczuciem, namawiam, zachęcam, popycham, a może jednak? Spróbujcie, zobaczcie. Poczujcie. I wtedy staje się cud. Bliskość tam była, gdzieś, przez cały czas, tylko ukryta, stłamszona, zapomniana. I się ujawnia, odradza na moich oczach! Tęsknili za nią obydwoje, więc odżywa. I mój obiektyw jest świadkiem tej chwili, i zdjęcie to widzi i opowiada.

Ile z nas ma już takie przekonanie w związku, że to już za nami? Że kiedyś – owszem, ale po tylu latach to już nie działa, to już nie dla nas. A tu okazuje się, że aparat, za którym stoję, ma jakąś magiczną moc, i robi coś takiego, że pary odkrywają siebie na nowo. Jest taki moment, w którym zmieniają się wyrazy twarzy, oczy patrzą inaczej, a ciało mówi „jest mi z Tobą dobrze”. Jakby coś, czego jakieś przekonania nam zabraniały, wydostawało się z niewoli.  

Nie wiem, co dzieje się potem, nie ma mnie przy tym, i nie dopytuję. Ale wiele razy dostałam niespodziewane podziękowania. Że relacja w parze się zmieniła, że jest nam lepiej razem. I mogę tylko być wdzięczna, że uczestniczyłam w czymś tak pięknym.